Po długiej przerwie w niedzieli dla włosów czas na małą aktualizację. W dzisiejszym wpisie nie tylko o tym co przygotowałam dla włosów w niedzielę, ale również opis tego jak zregenerowałam włosy po lecie.
Podczas tak słonecznych i gorących dni jakie zafundowało nam tegoroczne lato, nakładanie na włosy olejków nie wydaje się być niczym przyjemnym, dlatego też odstawiłam je na ponad trzy miesiące. Efekt- po wakacjach końcówki były tak suche i zniszczone, że nawet ich podcięcie nie pomogło w przywróceniu zdrowego wyglądu.
Nie zastanawiając się długo złożyłam zamówienie na kilka nowych olejków w tym olej z nasion malin, wiesiołka i arganowy. Ten ostatni okazał się strzałem w dziesiątkę! Po miesiącu systematycznego olejowania włosy odzyskały blask a końcówki są mięsiste i zdrowe.
Nie jest to jednak temat dzisiejszej niedzieli więc do rzeczy:
Rano wtarłam we włosy kilka kropel oleju arganowego i mleczka pszczelego w glicerynie. Po ok. godzinie umyłam włosy szamponem do włosów przetłuszczających się z tołpy a następnie nałożyłam maskę Kallos Latte.
Maska Kallos ma wiele fanek, więc w końcu skusiłam się na jej przetestowanie. Nie mam uwag co do jej działania, ponieważ efekt na włosach mi się spodobał ale ten zapach.... Kolejne jej użycie nie odbyłoby się bez klamerki na nos.. a szkoda bo gdyby nie ten nieprzyjemny zapach pewnie jeszcze bym do niej wróciła.
Będę jednak szukać maski o podobnym działaniu i przyjemniejszym zapachu.
Efekt na włosach poniżej. Nie wiem ile w tym zasługi maski, domyślam się że większy wkład w efekt końcowy miał wspomniany przeze mnie wyżej olej arganowy (zwykle po jego nałożeniu włosy wyglądają podobnie jak na zdjęciu poniżej)
A jak wasza niedziela dla włosów? No i czy tylko mi przeszkadza zapach maski, czy któraś z Was miała podobne odczucia? :)
Nie jest to jednak temat dzisiejszej niedzieli więc do rzeczy:
Rano wtarłam we włosy kilka kropel oleju arganowego i mleczka pszczelego w glicerynie. Po ok. godzinie umyłam włosy szamponem do włosów przetłuszczających się z tołpy a następnie nałożyłam maskę Kallos Latte.
Maska Kallos ma wiele fanek, więc w końcu skusiłam się na jej przetestowanie. Nie mam uwag co do jej działania, ponieważ efekt na włosach mi się spodobał ale ten zapach.... Kolejne jej użycie nie odbyłoby się bez klamerki na nos.. a szkoda bo gdyby nie ten nieprzyjemny zapach pewnie jeszcze bym do niej wróciła.
Będę jednak szukać maski o podobnym działaniu i przyjemniejszym zapachu.
Efekt na włosach poniżej. Nie wiem ile w tym zasługi maski, domyślam się że większy wkład w efekt końcowy miał wspomniany przeze mnie wyżej olej arganowy (zwykle po jego nałożeniu włosy wyglądają podobnie jak na zdjęciu poniżej)
efekt na włosach super, wyglądają na mega gładkie :)
OdpowiedzUsuńco do zapachu kallosa- uwielbiam go! <3 pachnie mi to trochę olejkiem rumowym do ciasta :))
Karolina, to właśnie indywidualna sprawa:) mało zapachów mi przeszkadza a ten po prostu był nie dla mnie. Na wiele pozytywnych opinii o tej masce nie spotkałam się z podobnym wrażeniem do mojego i mam nadzieję, że podobnych nie znajdę, bo poza tym nie mogę jej nic zarzucić;)
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńJeśli twój blog potrzebuje odświeżenia wyglądu lub chcesz kompletnie, go zmienić? Nie czekaj, pisz śmiało. Zajmiemy się tym dla Ciebie.
https://www.facebook.com/wystrojbloga?ref=hl